Jako, że ostatnio wielki bum na cienie MIYO, postanowiłam, że i ja się na jakieś skuszę. Naczytałam się pochlebnych opinii, naoglądałam pięknie napigmentowanych swatchy i nie było zmiłuj - zaczęłam poszukiwania. No i mam! Chciałam przygarnąć wszystkie kolory, ale jednak się opanowałam ;)
Takim oto sposobem w mojej kosmetyczce znalazły się odcienie: 03 Breeze, 09 champagne i 12 temper.
Dwa pierwsze są dość neutralne, jasne i połyskujące, a trzeci to śliwkowy mat, którego mi brakowało.
Pigmentacja cieni zaskoczyła mnie już w drogerii, nie wiem jak z utrzymywaniem się bo jeszcze nie miałam ich na powiekach, ale na pewno dam znać. Pod skórą jednak czuję, że nie będą to ostatnie moje cienie tej marki. Tym bardziej, że ich cena w drogerii to 5,50, a kupując przez internet dostać je możemy nawet za 4.99zł. Także nic, tylko się malować!