sobota, 28 czerwca 2014

BIOLIQ - intensywne serum rewitalizujące - recenzja

Bioliq serum recenzja

Czas na recenzję serum intensywnie rewitalizującego Bioliq. 
O marce:
Bioliq to linia dermokosmetyków, których substancje czynne otrzymywane są w wyniku ekstrakcji, pozwalającej na skuteczne zachowanie ich unikalnych właściwości. Podstawą serii jest wyciąg z Onopordum acanthium, który zawiera cenne dla skóry laktony seskwiterpenowe. Zastosowana metoda ekstrakcji sprawia, że zachowane są jego silne właściwości regeneracyjne, wynikające ze zdolności do pobudzania różnicowania się keratynocytów (komórek naskórka). Dzięki temu dermokosmetyki Bioliq w naturalny sposób stymulują rekonstrukcję skóry, wykazując działanie naprawcze i intensywnie regenerujące 
O serum:
Preparat zawiera wyciąg z kawioru, który jest bogatym źródłem protein, lipidów, witamin i minerałów. Dzięki temu serum intensywnie stymuluje rewitalizację skóry: aktywnie regeneruje, nawilża i odżywia, co znacząco poprawia jej wygląd i kondycję. Dzięki obecności składnika aktywnego, wyizolowanego z korzeni tarczycy bajkalskiej, poprawia jędrność i elastyczność, jednocześnie hamując starzenie się komórek skóry na drodze enzymatycznej, poprzez zwiększenie liczby podziałów komórkowych. Oddziałując na metabolizm preadipocytów i adipocytów, znacząco redukuje podwójny podbródek, co widocznie wpływa na kontur twarzy. Dodatkowo wyrównuje koloryt skóry, rozjaśniając przebarwienia i niewielkie plamki.

 Przechodząc do właściwej recenzji... 
Muszę przyznać, że do zakupu skusiły mnie obietnice producenta i niewielka cena tego serum. Kosztowało ok 15 zł. na promocji w Super-pharm. Na ogół wszelkie sera są dosyć drogie, więc to bez zastanowienia wylądowało w moim koszyku.
Serum używam od 1,5 miesiąca, przeważnie na noc, ale świetnie sprawdza się również na dzień.
Opakowanie stwarza wrażenie kosmetyku profesjonalnego, jest szklane, a aplikacja odbywa się za pomocą pipetki. Jest to akurat bardzo wygodne, ponieważ panujemy nad kosmetykiem i dozujemy go tylko tyle ile potrzebujemy.
Samo serum jest lekkie i szybko się wchłania, dzięki czemu nadaje się pod makijaż.
Dodatkowo podczas aplikacji przyjemnie pachnie, ale jest to zapach mało intensywny, a po chwili w ogóle nie wyczuwalny. 
Już podczas pierwszych zastosowań zauważyłam nawilżenie i napięcie skóry. W pierwszej chwili co prawda myślałam, że jest to raczej uczucie ściągnięcia, ale teraz wiem i gwarantuję, że produkt delikatnie napina skórę. Przy dłuższym stosowaniu poprawia się też jej jędrność i grubość. Skóra staje się taka "mięsista" (ciężko to wytłumaczyć). Co do redukcji podwójnego podbródka nie mogę się wypowiedzieć, ponieważ nie mam takiego problemu, jednak kontur twarzy na pewno delikatnie się poprawia. Oczywiście nie jest to zmiana jak po liftingu, ale ważne, że w ogóle jest. Koloryt twarzy również lekko się ujednolicił. Chociaż niestety teraz powychodziły mi piegi i nie jest to aż tak widoczne. 

Bioliq serum pipetka, ujędrnienie twarzy, ujednolicenie kolorytu

Podsumowując:
 Produkt jest naprawdę godny polecenia. 
Nie wiem jak sprawdzi się przy skórach dojrzalszych, ale dla osób 20,30+ powinien być idealny.
Ja na pewno kupię go ponownie.

piątek, 27 czerwca 2014

Stroje kąpielowe

 Hej! 
Jako, że wakacje spędzę w ciepłych krajach musiałam zaopatrzyć się w jakiś nowy strój kąpielowy. Poszukiwania zaczęłam  już miesiąc temu i aż do dzisiaj nic sensownego nie znalazłam. Wymagania nie były jakieś wygórowane, nie miałam określonego ani koloru, ani fasonu, strój miał być po prostu ładny i w miarę tani. I jak przez miesiąc nic nie mogłam znaleźć, tak dzisiaj znalazłam aż dwa. Nie mogąc się zdecydować, wzięłam oba (ach ta kobieca natura!) 
zakupy sinsay, bikini sinsay, wakacje

strój kąpielowy koronkowy, strój z falbanką, bikini z falbanką, strój kąpielowy w kwiaty, bikini w kwiaty

Oba zostały zakupione w Sinsay i nie dość, że były w obniżonej cenie to jeszcze na wszystkie stroje kąpielowe był dodatkowy rabat -30%.
 Takie promocje to ja rozumiem!

 Pierwszy strój
Czarny koronkowy, góra dodatkowo ozdobiona falbanką z odczepianymi ramiączkami.
Dół: 19,99zł , po obniżce 14,99 -30% 10,49 zł.
Góra: 29,99 -30% 20,99 zł.
Razem: 31,48 zł.
strój kąpielowy we wzory
 Drugi strój
Niebieski, a właściwie chabrowy z przepięknym motywem kwiatowym.
Dół: 19,99zł , po obniżce 14,99 -30% 10,49 zł.
Góra: 29,99zł, po obniżce 19,99 -30% 13,99zł.
Razem: 24,48!!
Ceny po obniżce wyjątkowo przystępne więc się nawet nie zastanawiałam. 

Jeśli szukacie stroju kąpielowego to koniecznie odwiedźcie Sinasay, na pewno coś ciekawego znajdziecie!
Pozdrawiam
A.

środa, 25 czerwca 2014

Perfumowany peeling do ciała Sugar Baby, Perfecta

 Czas na recenzję perfumowanego peelingu do ciała  Sugar Baby z Perfecty
Obok peelingów z tej serii chodziłam już jakiś czas, zachęcana przyciągającymi wzrok opakowaniami. Do kupna zniechęcała mnie jednak cena - ok.17 zł. za 200g produktu. Czekałam więc na okazję i udało mi się kupić go w Super-pharm za 7.99zł. I za taką cenę można go jeszcze kupić. Na pewno nie jest to kosmetyk wart swojej regularnej ceny.

Opis produktu na opakowaniu brzmi:
Upajający słodkim zapachem landrynek i waty cukrowej, peeling drobnoziarnisty do ciała z L - karnityną, kofeiną i algami.
- usuwa martwe komórki naskórka,
- pobudza mikrokrążenie i regeneracje,
- rewelacyjnie wygładza skórę,
- pozostawia na skórze kuszący zapach, któremu trudno się oprzeć.
Nałożyć peeling na zwilżoną skórę i masować okrężnymi ruchami przez 1 - 2 minuty, po czym dokładnie spłukać.

I rzeczywiście zapach jest bardzo ładny. Słodki, ale nie duszący, jak to czasami bywa w przypadku słodkich zapachów. Utrzymuje się na skórze około godzinę. I szczerze mówiąc jedynie dla samego zapachu warto go kupić.
Jego główna funkcja niestety mocno zawodzi. W moim odczuciu, nie jest to peeling, a jedynie żel peelingujący, a i to bardzo słabo. Drobinek złuszczających jest niby dużo, ale są bardzo malutkie i delikatne. (Peelingi do twarzy są ostrzejsze niż ten.) Skóra po zastosowaniu tego produktu, jest lekko wygładzona, ale nie jest to efekt którego oczekuję od peelingu i na pewno nie jest to rewelacyjne wygładzenie jak obiecuje producent.
Oczywiście każdy może mieć inne wymagania i rodzaj skóry.
 Dla skóry wrażliwej być może będzie to produkt idealny, dla mnie niestety jest za słaby.
Konsystencja przypomina żel pod prysznic i w takiej formie go zużywam, co akurat jest bardzo proste bo produkt jest wyjątkowo niewydajny.


Podsumowując:
+ładny zapach
+funkcjonalne i ładne opakowanie
+/- jako żel jest ok
+/- lekkie wygładzenie
-niewydajny
-słabo ścierający
-skład
-cena
Moja ocena - 4/10

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Ozdoba do wazonu - srebrne kłosy (DIY)

Dzisiaj przyszedł czas na pierwszy na tym blogu post z serii "zrób to sam".
 Myślę że takie posty pojawiać się będą co jakiś czas, bo często udaje mi się zrobić coś z niczego. 
Tym razem napiszę Wam jak zrobić niesamowicie prostą i efektowną ozdobę do wazonu. Samodzielną lub jako dodatek do kompozycji kwiatowej.
srebrne kłosy
Wykonanie jej jest banalnie proste. 
Potrzebne są: 
-Nożyczki
-Kłosy zbóż
-Folia aluminiowa
Folię aluminiową i nożyczki zazwyczaj każdy ma w domu, a kilka kłosów można spokojnie znaleźć na jakimś polu. Ozdobę więc robimy praktycznie za darmo. Oczywiście prościej i szybciej byłoby pomalować kłosy farbą w sprayu, ale to wiązało by się z dodatkowymi kosztami.

ozdoba do wazonu zrób to sam

Wystarczy że każde ziarenko owiniemy folią aluminiową i gotowe!
Ważne by kłosy nie były wyschnięte, w innym przypadku będą nam się kruszyć.



Proste, szybkie i nieskomplikowane. 
Robiliście kiedyś coś takiego? 
Dajcie znać czy pomysł Wam się podoba :)





niedziela, 22 czerwca 2014

Wakacje!

Powracam do świata żywych :)
Ostatnie tygodnie nie należały do najprzyjemniejszych, były raczej intensywne i stresujące. Niestety czas sesji taki już jest, i choć naukę umilałam sobie jak tylko mogłam, a zaliczone egzaminy wynagradzałam sobie wypadami na miasteczko, to i tak było ciężko. Koniec końców udało mi się wszystko zaliczyć i teraz mam spokój aż do października. Od kilku dni jestem już w domu, regeneruję siły i planuję wakacje. 
W końcu nadeszło kalendarzowe lato i chociaż pogoda za oknem nie rozpieszcza, to i tak cieszę się niesamowicie. 
Nareszcie będę miała więcej czasu na bloga. Muszę tylko rozpakować wszystkie swoje graty :)

Kilka zdjęć, które udało mi się zrobić w ostatnim tygodniu:
Nauka oczywiście na świeżym powietrzu.
Notatki, notatki 
Umilacze
i coś na odstresowanie..
A teraz czas na rozpakowywanie 
 Pozdrawiam wakacyjnie!
A.


sobota, 24 maja 2014

Schwarzkopf Color Mask 1010 - jasny perłowy blond

schwarzkopf color mask jasny perłowy blond, farbowanie


Przyszedł czas na kolejne farbowanie. Poprzednią koloryzację zobaczyć możecie tutaj. Tym razem padło na Schwarzkopf Color Mask 1010 - jasny perłowy blond. Jako, że musiałam poradzić sobie sama, poszłam do drogerii z zamiarem kupna farby w piance, żeby jakoś sobie zadanie ułatwić. Wyszłam jednak z farbą w masce, no cóż bywa - taka to już kobieca natura. Szczerze mówiąc trochę się obawiałam, bo mimo że maskę na włosy potrafię sobie nałożyć, to jednak nie robię tego zbyt dokładnie, co w przypadku koloryzacji jest raczej koniecznością. :)

Producent pisze:
Koloryzacja o konsystencji maski - do 30% więcej pielęgnacji.
Głęboki, nasycony kolor i uczucie niezwykłej miękkości włosów. Unikalna kremowa formuła Color Mask w słoiczku o konsystencji maski do włosów, to szybka aplikacja, która nie wymaga patrzenia w lustro. Zapewnia do 30 % więcej pielęgnacji dzięki potrójnie pielęgnującej formule dla olśniewającego koloru, rozjaśnienia do 2-4 tonów, optymalnej ekspresji koloru i niezwykle gładkich włosów. 

I muszę przyznać, że się z tym wszystkim zgadzam. Włosy ładnie się rozjaśniły, pięknie błyszczą, są miękkie i wygładzone. A do tego sama aplikacja jest banalnie prosta - i mówię to ja, posiadaczka długich i plączących się włosów. Co prawda używałam lustra, ale osoby z krótszymi włosami spokojnie poradzą sobie bez niego. :)
Dodatkowo farba ma super konsystencję i ładnie pachnie!


Efekty

Przed:
jasny perłowy blond przed, z brązu na blond

Po:

schwarzkopf color mask 1010 jasny perłowy blond przed i po farbowaniu
 


Zdjęcia w różnym świetle.
Pozdrawiam i zapraszam do subskrypcji.
A.





niedziela, 11 maja 2014

Majówkowy Wrocław - dużo zdjęć.


Dzisiaj czas na Majówkowe wspominki. W tym roku razem ze znajomymi zawitaliśmy do Wrocławia.
Nigdy jeszcze tam nie byłam, a że wiele dobrego słyszałam, to trzeba było nadrobić. I muszę przyznać, że Wrocław to naprawdę piękne miasto! Myślałam, że będę się czuła obco, a jednak nic bardziej mylnego.. Miałam wrażenie, że byłam tam już nie raz, czułam się prawie jakbym z Krakowa nie wyjeżdżała.
Mimo to, zobaczyłam wiele pięknych miejsc i bardzo się cieszę, że zdecydowaliśmy się właśnie na Wrocław.
Jedyne co nam się nie podobało to pogoda, no ale nawet deszcz nie powstrzymał nas od zwiedzania.
Pierwszego dnia, po zakwaterowaniu w mieszkaniu, ruszyliśmy pod Halę Stulecia, pod którą akurat odbywał się jakiś festyn, zobaczyliśmy też fontannę i  przepiękny Ogród Japoński, w którym złapał nas deszcz.  

Fontanna kojarzy mi się z tą ze Świata wg Bundych ;)
Kolumnada przy fontannie, prawie jak w Grecji :)

Kolejnego dnia zobaczyliśmy Ogród Botaniczny. Zwiedzaliśmy go w deszczu i niestety nie wczytywaliśmy się zbytnio w tabliczki. Ogród jest magiczny i gdybym mieszkała we Wrocławiu to na pewno byłabym tam częstym gościem. A w szczególności wiosną, gdy wszystko pięknie kwitnie, tak jak teraz :) Dodatkowo fontanny, wodospad, kładki, mostki.. ach!


Z ogrodu pojechaliśmy na Sky Tower, a następnie na Rynek. Mimo niesprzyjającej pogody, na Rynku było mnóstwo ludzi. No i zakochałam się w tych przepięknych kamieniczkach!

Spotkaliśmy też kilku krasnali ;)
  (świetny pomysł, niby nic, a jednak człowiek się cieszy jak wypatrzy kolejnego)

Kolejnego dnia mieliśmy płynąć po Odrze i inne bajery, ale było tak zimno, że zrezygnowaliśmy z tego pomysłu i poszliśmy tylko na Ostrów Tumski. Oczywiście nie mogliśmy pominąć Mostu Zakochanych. Fajna inicjatywa, podejmowana w sumie w wielu miastach, ale podobno most jest już nieźle przeciążony.

Następnie z powodu pogody udaliśmy się do kina, czego początkowo w planach nie było, ale jak się okazało, nie dość, że się zagrzaliśmy to jeszcze obejrzeliśmy świetny film - Niebo istnieje naprawdę - gorąco polecam.
Po kinie wróciliśmy jeszcze ostatni raz na Rynek, gdzie załapaliśmy się na występ chłopaków z grupy Rympau Duo i spacer przy zachodzie słońca.


 Na ostatni dzień naszego wyjazdu zostawiliśmy sobie Zoo, co okazało się świetnym pomysłem, bo w końcu było dość ciepło i słonecznie. Wrocławskie Zoo jest ogromne! Spędziliśmy tam 6 godzin, a i tak nie widzieliśmy wszystkiego, no i nie zatrzymywaliśmy się na długo przy każdym zwierzątku. 


 I tak minęła moja pierwsza wizyta we Wrocławiu. Oczywiście odwiedziliśmy też wiele knajpek, poimprezowaliśmy i zobaczyliśmy o wiele więcej, no ale nie będę już spamować :)
Jakiś czas temu udało mi się też kupić bilety do Wrocławia za 2 zł w dwie strony, tak więc w czerwcu zapewne odwiedzę go ponownie :)
A jak tam Wasza majówka? Lubicie Wrocław?
Pozdrawiam
A.