środa, 25 września 2013

Maybelline Volum' Express Lift-up - kilka słów i efekty.

Dzisiaj przychodzę do Was z mini recenzją, a raczej zachwytem nad moją najnowszą maskarą. Miałam kilka maskar firmy Maybelline, jednak zawsze była to seria Colossal. Teraz postanowiłam wypróbować jakąś inną i padło na Maybelline Volum' Express Lift-up. Producent obiecuje gęste i podkręcone rzęsy bez grudek.

 Na wizażu przeczytać możemy:
 Tusz do rzęs zapewniający efekt teatralnego, nawet trzykrotnego pogrubienia rzęs. Pogrubia oraz maksymalnie unosi rzęsy gwarantując niesamowite - wyraźne podkreślenie rzęs. 
Nie skleja rzęs, nie pozostawia grudek. Utrzymuje się na rzęsach cały dzień. 

I muszę przyznać, że się z tym opisem zgadzam. Tusz ładnie rzęsy pogrubia, podkręca i wydłuża. Przy jednej warstwie jest prawie niewidoczny, sprawia wrażenie naturalnych, długich, ładnie rozczesanych, czarnych rzęs.  Przy drugiej  warstwie zauważyć możemy znaczne pogrubienie, i o dziwo bez dużego efektu sklejenia. Tuszu używam od tygodnia i jak na razie sprawdza się świetnie. Utrzymuje się cały dzień, nic się nie odbija, nie rozmazuje, oczy mnie nie pieką, nie łzawią. Jak będzie dalej, zapewne poinformuje w jakimś poście denkowym, teraz jednak gorąco polecam.

Tusz jest powszechnie dostępny. Ja swój kupiłam za 13 zł. na Allegro.

Poniżej przedstawiam efekty.




 
Bez niczego
1 warstwa


2 warstwy

Z lewej- 2 warstwy, z prawej 1 warstwa


poniedziałek, 23 września 2013

Kilka słów o jesieni, zmianach i ostatnie zakupy.

Hej!

Mamy jesień.. brrr.. (zimno mi na samą myśl o kałużach i nadchodzącej zimie) ale za to taką piękną, złotą jesień bardzo lubię. Szczególnie gdy słońce przedziera się nieśmiało zza chmur, podświetlając pięknie pożółkłe liście. Szkoda, że trwa tak krótko, a później zima i zima.. 
Jesień to dla mnie czas zmian i przeprowadzek. Jako, że zbliża się październik, a co za tym idzie początek roku akademickiego, czeka mnie kolejna przeprowadzka, tym razem do innego miasta. Z jednej strony nie mogę się już doczekać nowego miejsca, miasta, ludzi, a nawet uczelni, a z drugiej nie chce wyjeżdżać z rodzinnego domu. Szczególnie, że nie będę bywać w nim tak często jak do tej pory. Znowu czeka mnie pakowanie.  Nie lubię tej czynności, zdecydowanie wolę się rozpakowywać, układać wszystko, szukać miejsc dla danej rzeczy, dekorować, przestawiać, przemeblowywać ..oo tak! Pokój mam duży, więc myślę, że nie będzie problemu, aby pomieścić wszystkie moje graty. Jak już się urządzę to może pokaże efekty na blogu..  Takie przed i po mojej rewolucji. :) Myślę, że to dobre słowo bo zawsze podczas tej czynności czuję się niczym Magda Gessler zmieniająca restauracje! :D Wyjeżdżam w piątek rano więc, pewnie cały piątek i sobotę będę sprzątać, rozpakowywać się, chodzić po sklepach, Ikei i przestawiać wszystko, aż w końcu w niedzielę odpocznę. Chociaż znając siebie zaraz mnie gdzieś poniesie:) Dobrze, że moja siostra, a zarazem współlokatorka ma tak samo, więc mam nadzieję, że nie pozabijamy się w tym szaleństwie.
Umówiłyśmy się, że na zakupy tzw. mieszkaniowe, pójdziemy już na miejscu żeby tego z domu nie taszczyć. Tak więc wszystko mamy zamiar kupić na miejscu, a jak wyjdzie się zobaczy. 
U Was też jesienne zmiany? Może również jakieś przeprowadzki?

Żeby nie było tak smętnie pokażę co ostatnio znalazło się w mojej kosmetyczce.





niedziela, 15 września 2013

Honolulu

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją bronzera Honolulu marki W7. Ten kultowy już bronzer ma w swojej kosmetyczce mnóstwo dziewczyn. Produkt okrzyknięty jest mianem podróbki, tańszego odpowiednika bronzera Hoola z Benefitu. Marka W7 w ogóle dość mocno inspiruje się produktami Benefitu. Ja w swojej kosmetyczne posiadam jeszcze 2 podobne zamienniki, ale o nich kiedy indziej.

Nie będzie to recenzja porównawcza gdyż nie posiadam i nigdy nie używałam bronzera Hoola, którego koszt to ok. 140zł. Czytając jednak wiele recenzji osób, które posiadają oba produkty doszłam do wniosku, że skoro ok. 70%  z nich prawie nie widzi różnicy, bądź też minimalną to po co przepłacać? Kupiłam więc bronzer z W7 za całe 10,50 na Allegro i był to strzał w dziesiątkę.



Bronzer jest całkowicie matowy, bez żadnych zbędnych drobinek. Świetnie spełnia swoje zadanie, dzięki niemu możemy dodać sobie opalenizny jak i wykonturować twarz. Jest dobrze napigmentowany więc trzeba uważać, ale gdy stopniowo będziemy go dokładać to na pewno nie zrobi nam krzywdy. Kolor lekko wpada w pomarańcz, ale mimo wszystko efekt jest bardziej brązowy niż pomarańczowy. Nałożony na puder utrzymuje się przez cały dzień, lekko ścierając się pod koniec dnia. Nigdy nie zrobił mi plam. Opakowanie zawiera 6g produktu, niby mało a używam go od 5 miesięcy i mam wrażenie, że prawie go nie ubyło. Do bronzera dołączony jest miękki, dość zbity pędzelek, który świetnie sprawdza się przy konturowaniu, ja jednak wolę używać większego pędzla. 





Mina bezcenna, ale bronzer dobrze widać ;)

W skrócie:
+matowy, ładny brąz pasujący do różnych karnacji
+brak drobinek
+dobrze się rozciera, można stopniować natężenie koloru
+dobrze napigmentowany
+nie robi plam
+wydajny
+tani!
+pędzelek 
+ładne i wytrzymałe opakowanie

-dostępność (sklepy internetowe)
-lekkie ścieranie się (ale z tą cenę spokojnie można mu to wybaczyć)

Używałyście kiedyś?

niedziela, 8 września 2013

Zmieszaj swój własny kolor lakieru!


Cześć! 

Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną propozycją lakierową. Często mam tak, że chciałabym mieć na paznokciach konkretny kolor lakieru, bądź też marzy mi się jakiś kolor, ale nigdzie nie mogę takiego znaleźć. Ostatnio przyszło mi do głowy żeby zmieszać sobie swój własny unikalny kolor ;)

Tak też zrobiłam.. akurat miałam chęć na jakiś ciemny fiolet, tak więc wyciągnęłam różne lakiery, z których prawdopodobnie mógłby mi taki kolor wyjść i zaczęłam przygodę!
Oto co z tego wyszło: 





 Przepraszam za pomalowane skórki, ale chciałam szybko zrobić zdjęcie;)



Jeśli chcecie wypróbować ten sposób pamiętajcie by szybko pomalować paznokcie gdyż lakier zaczyna wysychać i możemy nie zdążyć pomalować drugiej ręki ;) Dlatego musicie wybaczyć mi te skórki..

Znacie ten sposób? Mieszacie swoje lakiery?

niedziela, 1 września 2013

Wibo glamour nails nr. 2

Dzisiaj kolejny post paznokciowy tym razem pod hasłem.. dziewczyny lubią brąz.. jak to śpiewał Ryszard Rynkowski ;) W ruch poszedł  lakier do paznokci firmy Wibo z serii glamour nails nr 2. Jest to piękny brąz ze złotymi drobinkami. Kolor nieco jesienny, ale pogoda za oknem również, tak więc postanowiłam się dopasować. Lakier kupiłam jakiś czas temu w Rossmannie, w promocji za ok. 3 zł. Za tą cenę mamy aż 9,5 ml lakieru zamkniętego w estetycznym opakowaniu. Osobiście jednak wolę mniejsze pojemności lakierów, które jestem w stanie zużyć zanim zgęstnieją i trzeba je będzie wyrzucić.
Lakier bez niczego trzyma się na paznokciach ok. 3 dni, później zaczyna się ścierać i tracić blask. Trwałość możemy wydłużyć nakładając top coat, wtedy możemy liczyć nawet na 5 dni nienagannego manicure`u (przynajmniej w moim przypadku).


Jedna warstwa
 Dwie warstwy


Na całość nałożyłam wysuszacz lakieru z Golden Rose, który mogę Wam śmiało polecić. Preparat spełnia swoje zadanie, a dodatkowo przedłuża trwałość lakieru. Jedynym jego minusem jest to, że posiada wąski pędzelek i z czasem zużywania coraz mniej i coraz gorzej się go nabiera.